piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 20

-oczami Sary-
W naszą stronę podążała jakaś dziewczyna. Na oko 19 lat. Wysoka, szczupła i bardzo ładna. Miała długie włosy, spięte w koka.
- Cześć...- powiedzieli chłopcy równocześnie.
- Co wy sobie wyobrażacie?! Dlaczego nie przychodziliście na próby?!- dostało im się nieźle.
- Przepraszamy, to się już nie powtórzy. Mięliśmy ostatnio mały wypadek i zapomnieliśmy- wytłumaczył jej Liam.
- Dziewczyny...- powiedział do mnie i Ali nasz kuzyn- Poznajcie Victorię. To nasza stylistka i choreografka. Jest najlepsza, dlatego pracuje dla nas- chwilił ją.
- Hej- przywitałyśmy się- Jestem Alicja, ale mów mi Ali.
-A ja to Sara i to przez mój wypadek chłopcy nie byli na próbach. Przepraszam.
- Dobra nic nie szkodzi. Jestem Victoria, ale możecie mi mówić Vici. A teraz bierzemy się ostro do roboty chłopaki!
Chłopcy i Vici weszli na scenę. Dziewczyna pokazywała im ruchy, które mięli powtarzać. Ćwiczyli układy do wszystkich piosenek, które będą jutro śpiewać na koncercie. No właśnie- jutro- jedziemy do Włoch. Już nie mogę się doczekać.

-oczami Louis'a-

Jestem już zmęczony. Najchętniej wróciłbym do domu i położył się na łóżku. No, ale co począć. Zrobiłem sobie krótką przerwę, usiadłem i patrzyłem na Ali, która z dużym zaciekawieniem oglądała naszą próbę. Gdzieś umknęła mi Sara.
- Ejj! Gdzie jest koci... yyy... Sara???- poprawiłem się.
Wszyscy rozglądali się do sali, ale jej nigdzie nie było.
- Może poszła do toalety?- zapytała Victoria.
-Nic mi nie powiedziała, że wychodzi- wtrąciła się Ali.
Udaliśmy się na jej poszukiwania.

-oczami Sary-

Już strasznie mi się tam nudziło. Dłużej bym tam nie wytrzymała. Poszłam się przejść. Szłam wąskimi i krętymi korytarzami. Chciałam już wracać kiedy nagle na końcu korytarza zobaczyłam... mężczyznę. Tego samego co w Irlandii!!! Co on tu do cholery robi?!
- Witaj po raz kolejny Saro.- powiedział spokojnym głosem.
- Kim ty jesteś?!- zapytałam drżącym głosem. Dzieliło nas ok. 20 metrów, kiedy nagle on zaczął iść w moją stronę. Ja stałam w bezruchu, czułam się jakby mi nogi przyklejono do podłogi.
- Nazywam się Marian. Jestem z Polski. Może mnie pamiętasz?- mówił.
- A skąd mam cię pamiętać? Z basenu, ze sklepu, czy skądś jeszcze?
- Pracowałem kiedyś dla twoich rodziców, nie pamiętasz?
- Rodziców?! Moi rodzice nie żyją już od prawie 17 lat!!!
- Wiem. Za tydzień mija rocznica mojego małego występku- powiedział to nadal idąc w moją stronę- Twój tata dowiedział się, że prowadzę nielegalne interesy i chciał mnie wydać policji, no ale byłem sprytniejszy i pozbyłem się go. Jego żony też, ale... nie wiedziałem, że oni mają dzieci, które też mogą znać prawdę o mnie więc...- powiedział i ruszył biegiem i moją stronę. Wtedy poczułam, że muszę wiać! Uciekałam, biegłam ile sił w nogach. Kiedy się obróciłam, aby zobaczyć czy nadal mnie goni, wpadłam na... Louis'a!
- Louis, jakie szczęście, że na ciebie wpadłam. Trochę się zgubiłam i...
- Czy ty do końca wiesz co robisz?! Wszyscy cię szukamy, dzwonimy, a ty nic!!!
- Przepraszam, ale teraz chodźmy już stąd- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
- A dlaczego biegłaś?- zapytał po chwili.
- A tak jakoś, energia mnie roznosiła- nie mogłam mu powiedzieć prawdy, a z resztą jutro wyjeżdżamy więc mam nadzieję, że to już koniec. Wróciliśmy do sali prób, ale nikogo ta nie było. Nie daliśmy znać reszcie, że  Lou mnie znalazł.
- Trzeba do nich zadzwonić- powiedział chłopak, a ja się w niego wtuliłam- Sara czy ty znowu jadłaś ogórki? Pokaż twarz, nie masz wysypki?
- Nic mi nie jest- powiedziałam, wpatrując się w jego piękne oczy.
On trzymał mój podbródek, a ja nadal go obejmowałam. Czułam się jak w raju kiedy nagle... drzwi otworzyły się, a za nimi stali nasi przyjaciele. W momencie od siebie odskoczyliśmy, a ja lekko się zarumieniłam.
- Gdzieś ty była?!- pytali wszyscy.
- Byłam się przejść. A potem wpadłam na Louis'a- wytłumaczyłam.
- To chyba na dzisiaj koniec prób- powiedziała Vici- Teraz czas na przymiarki. Wiem, że to kochacie- powiedziała i udaliśmy się do pomieszczenia gdzie było pełno materiałów, a na wieszakach wisiały stroje chłopaków.
- Przymierzcie to- powideziała dziewczyna i podała im odpowidenie stroje. Chłopcy weszli do przymierzalni, a potem po kolei wychodzili z niej. Każdy z nich prezentował się świetnie w nowych strojach.

-oczami Liam'a-

Przymiarki to jednak jest coś. Nie trwają za długo, bo Vici zawsze wie co zaprojektować. Zna się na tym jak nikt inny. Każdemu z nas stroje odpowiadały, więc szybko przebraliśmy się w to, w czym przyszliśmy.
- Ok, to na dzisiaj koniec. Możecie wracać do domu. Tylko dobrze się wyśpijcie bo jutro rano macie samolot do Rzymu. To do jutra- powiedziała Vici i wyszła. My poszliśmy w jej ślady i poszliśmy na obiad na miasto.

-oczami Ali-

Niall wybrał McDonald's, a my nie mięliśmy za wiele do gadania. Usiedliśmy przy największym stoliku, a kuzynek poszedł zamówić jedzenie. Kiedy wrócił, zrobiłam wielkiego wytrzeszcza. Miał ze sobą tyle jedzenia, że aż szkoda gadać. Zaczęliśmy jeść. Nawet nie mogę tego opisać, ile ten chłopak daje radę zjeść! Wszyscy czekaliśmy na niego, więc z nudów wyglądałam przez okno. Patrzyłam na przechodniów i nagle moją uwagę zwrócił facet. Szedł i się nam przyglądał. Źle się z tym czułam, więc szybko odwróciłam wzrok. W tym samym momencie Niall skończył jeść, więc mogliśmy spokojnie wyjść i wrócić do domu. Już przed budynkiem szukałam wzrokiem tego typa, ale go nie było. Trochę się uspokoiłam.

-oczami Harry'ego-

Kiedy podjechaliśmy pod dom, czekały tam na nas fanki. Zrobiliśmy trochę zdjęć, rozdaliśmy autografy i weszliśmy do apartamentu.
- Teraz idziemy się pakować, a wieczorem spotkanie organizacyjne w salonie- wydał polecenie Liam. Wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Miałem mało rzeczy do pakowania, bo tak naprawdę wcale się nie rozpakowywałem. Kiedy skończyłem poszedłem na zwiady. Pokierowałem się do pokoju Zayn'a, który właśnie szukał żelu do włosów, potem do Liam'a. Ten pakował właśnie swoje spodnie, więc mu nie przeszkadzałem. Niall też się już spakował, a kiedy do niego dotarłem siedział na łóżku i jadł żelki. Nie chciał się podzielić, więc wyszedłem, trzaskając drzwiami. Potem upadłem do Ali. Ona siłowała się z kosmetyczką. Pomogłem jej zapiąć walizkę. Podziękowała mi całując w policzek. Uśmiechnięty, poszedłem do Louis'a i Sary. próbowałem otworzyć drzwi, ale się nie dało. Nie były zamknięte na klucz, tylko... zabarykadowane jakimiś ciuchami. No tak, dwóch bałaganiarzy i jednym pokoju to złe połączenie, no ale co poradzić. Nawet się nie spostrzegłem, kiedy zegar wybił 21.00. Wszyscy zebraliśmy się z salonie. Siedzieliśmy i słuchaliśmy Liam'a.
- Jutro wczesna pobudka, jakieś lekkie śniadanie i jedziemy na lotnisko, bo o 10.00 mamy samolot- powiedział- Wszyscy zrozumieli?
Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy na wyścigi na górę do łazienek. Do jednej wparował Niall, a do drugiej Sara. Pozostali czekali w kolejce. Kiedy już Sara wyszła, ja mogłem iść się umyć. Pośpieszyłem się, więc już po 10 minutach leżałem w łóżku i bardzo szybko zasnąłem.

-oczami Louis'a-

Ja, jako ostatni poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic i ubrałem tylko bokserki. Wyszedłem z łazienki i udałem się do pokoju. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Sarę. Siedziała na łóżku i płakała.
- Coś się stało?- zapytałem- Dlaczego płaczesz?
- Nie, nic się nie stało. Przepraszam, ale nie mam ochotę na rozmowy- zamilkłem i zgasiłem światło. Położyłem się na swojej połowie łóżka i próbowałem spać.
- Mogę się do ciebie przytulić?- zapytała Sara, co mnie bardzo zaskoczyło.
-Jasne- odpowiedziałem, a ona położyła głowę na mojej klatce piersiowej. Objąłem ją ręką i usnąłem.


Oto moja  niespodzianka. Dziś dodaję 2 rozdziały, bo jutro nie będę miała czasu (rodzina przyjeżdża). Dedykuję je mojej kuzynce Wiki, która nie mogła się doczekać tych rozdziałów. Czekam na komentarze...
Kama ;**

1 komentarz: