środa, 1 sierpnia 2012

Rozdział 10

-oczami Sary-
*rano*
Wydarzenie ostatniego wieczoru przyprawiało mnie o dreszcze. Jak ja mu teraz spojrzę w oczy? On zobaczył mnie taką, jaką mnie natura stworzyła. Na szczęście była piana. Co tam piana, widział mnie nago!- plątały mi się myśli. Teraz za każdym razem, kiedy go minę będę się czerwienić. To jego wina, on wszedł bez pukania... a ja nie zamknęłam drzwi na zamek. Próbowałam się nie obwiniać, ale mi nie wychodziło.
-oczami Ali-

Obudziłam się i zobaczyłam zamyśloną Sarę. Zostawiłam ją w spokoju i poszłam do kuchni, gdzie o dziwo był już Harry.
-Cześć Ali- przywitał mnie.
-Cześć, Harry- odpowiedziałam.
-Na co masz ochotę?- zapytał
-Co?
-Na co masz ochotę... na śniadanie?
-Aha, no nie wiem może jajecznica.
-Na życzenie.
I zaczął robić dwie porcje jajecznicy.
Usiadłam przy stole i patrzyłam jak Harry rozbija jajka. Byłam pełna podziwu. Nie, nie dlatego, że je rozbijał, tylko że potrafił tak świetnie gotować. Nim się obejrzałam, przede mną stał talerz ze śniadaniem.
-Smacznego- powiedział, wyszczerzył się i usiadł na przeciwko mnie.
-Dziękuję, nawzajem- odpowiedziałam.
Czy nie mógł usiąść gdzie indziej, tylko na przeciwko- pomyślałam. Znowu czułam, że na mnie patrzy. Nie podnosiłam wzroku. Patrzyłam na talerz i zajęłam się jedzeniem. Pech chciał, że skończyliśmy w tym samym momencie. Gy wstałam, żeby odnieść talerz do zlewu, on też wstał i zabrał mi go z ręki.
-Daj, ja to zrobię- zaoferował.
Spojrzałam na niego i powiedziałam
-Dobrze, jak chcesz.
Dałam  mu naczynie i nagle poczułam coś ciepłego. To była jego ręka. Przez przypadek dotknęliśmy się opuszkami palców. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Ja zarumieniłam się, odwzajemniłam uśmiech i wyszłam z kuchni.

-oczami Harry'ego-

Czy ja już mówiłem, że ona jest cudowna, urocza i piękna? Nie? To teraz to mówię. Nigdy wcześniej nie poznałem kogoś takiego jak ona. Chyba się zauroczyłem. Nadal czuję jej dotyk na ręce. Był taki ciepły i miły.
-Harry, żyjesz?- krzyknął mi prosto do ucha Niall.
-Co?- zapytałem, wracając do żywych.
-Jesteśmy głodni, zrób nam śniadanie.
-Sam se zrób- odpowiedziałem.
Popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Zignorowałem to.
-Harry, mój przyjacielu, mój najlepszy przyjacielu pod słońcem, moja podporo życiowa, proszę zrób śniadanie- wyrecytował.
Spojrzałem na niego jak na idiotę, choć cieszyłem się, że tak o mnie myśli.
-Dobra, zrobię wam to śniadanie tylko nie mów już więcej  tych monologów.
Obróciłem się do lodówki i wyjąłem produkty. Zabrałem się za robotę.

-oczami Zayn'a-

Siedziałem na krześle,  czytałem gazetę. Wyczytałem, że pisanie bzdur w książkach, źle wpływa na czytelników. Zdejmowałem właśnie okulary, kiedy do pokoju weszła Sara.
-Co robisz?-spytała.
-Pisanie bzdur w książkach, źle wpływa na czytelników. Coraz częściej ludzie piszą książki metodą: poznałam, zrobiłam, wpadłam i urodziłam.
-Zayn, co ty wyprawiasz?-spytała znowu- I co to za durna metoda?
-Udaję mądrego, nie widzisz okularów. A ta metoda, to pisanie książek bez opisów, w nienaturalnie szybkim tempie.
-Yyy... aha, ciekawe kto to wymyślał. Chodź, Harry zrobił śniadanie- powiedziała.
Odłożyłem gazetę i poszedłem za nią.

-oczami Liam'a-

Wszyscy po za Louis'em i Ali siedzieliśmy w kuchni. Ciekawe gdzie oni są.

 *w tym samym czasie, pokój Ali*

-oczami Ali-

Słuchałam muzyki, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę, powiedziałam.
Do pokoju wszedł Louis.
-Hej Lou, co chciałeś?
-Nudzi mi się i przyszedłem do ciebie. Co robisz?
Wskazałam palcem na radio.
-Słucham muzyki.
-Ahaaa...- odpowiedział.
Zachowywał się jakoś dziwnie. Mogę się założyć, że nie przyszedł tu tak po prostu.
-Widziałem dzisiaj dziwną sytuację- zaczął.
-To znaczy?- zapytałam podejrzliwie.
-To znaczy ciebie i Harry'ego w kuchni.
Poczułam jak serce zaczyna mi mocniej bić.
-No i?- zadałam głupie pytanie.
-Tak się zastanawiam... Czy między wami coś jest?
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. I co miałam mu powiedzieć? Przecież nic mnie z nim nie łączy. Owszem podoba mi się i bardzo go lubię, ale to wszystko.
-Nie no, co ty?- odpowiedziałam- skąd ci to przyszło do głowy?
-Tak jakoś. Widzę jak na ciebie patrzy- odpowiedział.
-Zdaje ci się.
Co? Co on ma na myśli? On też myśli, że Harry mi się przygląda? Czyli, że mi się nie zdawało.
Myśli kłębiły mi się w głowie.
-Zdaje ci się, naprawdę- powtórzyłam i sztucznie się uśmiechnęłam.
-Może- odparł- A co dziś robimy przed wyjazdem? Może gdzieś wyjdziemy w siódemkę?
-Wiesz, to nie jest dobry pomysł- próbowałam się wymigać, przecież nie możemy wychodzić- źle się czuję- skłamałam.
-Jak chcesz- odpowiedział.
-I Sara też coś wspominała, że nie chce jej się wychodzić dzisiaj z domu- dodałam szybko.
-Ok, to posiedzimy tutaj- uśmiechnął się i wyszedł.

-oczami Sary-

Wychodziłam z kuchni i poszłam w kierunku schodów. Nagle stanęło mi serce. Ze schodów właśnie schodził Louis.
-Cześć Sara- powiedział i uśmiechnął się do mnie.
Nie wiedziałam jak się zachować.
-Ekhm, cześć Lou- wydusiłam.
-Emmm... Jeśli chodzi o to wczorajsze...
Ręce miałam coraz mocniej zaciśnięte z nerwów.
-Jeśli chodzi o to wczorajsze, to jeszcze raz przepraszam i... zapomnijmy o tym- mówił.
Pomyślałam chwilę. Przecież o tym nie da się tak po prostu zapomnieć.
-Tak, zapomnijmy- odparłam i pobiegłam po schodach na górę.
Czułam jak odprowadzał mnie wzrokiem.

-oczami Liam'a-

Siedziałem w pokoju i gapiłem się w sufit. Myślałem nad tym , czy wszystko spakowałem i o  wyjeździe. Tak szybko minęło te kilka dni. Polubiłem kuzynki Niall'a. Gdyby nie to, że wiem, że są rodziną, nigdy bym w to nie uwierzył. One nie były tak narwane jak blondyn. Ali jest taka spokojna, a za to Sara potrafi zadziwić swoim charakterkiem. Cieszę się, że jadą z nami. Ta trasa będzie inna niż wszystkie.
-Hej Liam, co robisz?- zapytał Zayn, który właśnie wszedł do pokoju.
-Myślę- odpowiedziałem- nad naszą trasą, nad tym, że będzie inna niż poprzednie.
-No tak, bo jadą z nami dziewczyny- powiedział mulat.
-Mam tylko nadzieję, że Sara i Lou nie rozniosą nam całego samochodu w drodze na lotnisko.
-No tak. Cztery godziny w jednym busie z tymi bałaganiarzami- zaśmiał się.
-Dobra, idę pogonić pozostałych, bo trzeba zrobić obiad, a potem wyjeżdżamy- powiedziałem i podniosłem się z łóżka.
Poszedłem do pokoju Niall'a i Harry'ego. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem leżącego Niall'a na środku podłogi, który wydawał polecenia Harry'emu.
-Jeszcze to- powiedział i wskazał na leżącą na biurku parę spodni.
-A może mi pomożesz, a nie tylko leżysz i pachniesz?- oburzył się w końcu Loczek.
-Ale ty już skończyłeś- powiedział przez śmiech- dzięki, że nas spakowałeś.
Spojrzał do walizki i powiedział
-Dlaczego połowa walizki to twoje ciuchy?- wykrzyczał Harry.
-Bo nie patrzyłeś co pakujesz, więc na tym skorzystałem i kazałem ci spakować też mnie.
Stałem w drzwiach i się na nich patrzyłem. Ledwo powstrzymywałem śmiech.
-Chłopaki idźcie do sklepu po coś na obiad- powiedziałem.
-Ha ha... Jedzenie!!!- wykrzyknął Niall i już go nie było.
-Idź z nim i przypilnuj, żeby nie wykupił całego sklepu- skierowałem się do Harry'ego.
-Dobra idę, ale on za to pakowanie mi zapłaci!- minął mnie w drzwiach i pobiegł za Niall'em, a ja wróciłem do siebie.

-oczami Louis'a-

Leżałem na łóżku i obserwowałem pakującą się Sarę. Dziewczyna wywaliła wszystkie ciuchy z szafy na środek pokoju i wybierała co chce zabrać.
-Louis, a ty nie masz nic lepszego do roboty?- zapytała, nie przerywając czynności.
-Nie. A co przeszkadzam ci?- zapytałem z maślanymi oczami.
-Tak przeszkadzasz, więc czy mógłbyś wyjść z pokoju?- powiedziała, nadal się na mnie nie patrząc.
Nie chciałem wychodzić, więc tylko stanąłem obok drzwi i zamknąłem je tak, że niby wyszedłem. Stałem opierając się o ścianę i obserwowałem odwróconą do mnie tyłem Sarę. Nagle dziewczyna otworzyła szufladę i wyciągnęła z niej seksowną, jednoczęściową bieliznę.
-Hmmm... Wezmę może się przyda- powiedziała do siebie.
Chwila ciszy.
-Nie, wróć, lepiej nie.
Nie wiedziałem co myśleć . A co jeśli miała na myśli mnie? Nie no co ja gadam, to niemożliwe. Spojrzałem jeszcze na Sarę i zobaczyłem jak odkłada wdzianko do szuflady. Szkoda, pomyślałem, chętnie bym ją w tym zobaczył.

-oczami Harry'ego-

Skończyłem gotować obiad.
-Dzieci, obiad!- zawołałem.
Do kuchni pierwszy przyszedł Zayn
-Ja ci dam dzieci- powiedział z udawanym oburzeniem.
Chwilę potem siedzieliśmy wszyscy i zajadaliśmy się moimi pierogami. Chyba im smakowało bo jedli jednego po drugim.
Po obiedzie do domu weszła pani Horan.
-Dzień dobry- powiedziała-A wy jeszcze w domu?
-Zaraz wyjeżdżamy mamo- powiedział Niall.
Wyszliśmy z walizkami przed dom. Louis z Liamem pakowali je do busa. Podszedłem do mamy Niall'a i pożegnałem się z nią. Podziękowałem za przyjęcie nas pod swój dach i wsiadłem do samochodu. To samo zrobili potem Zayn, Lou i Liam.

-oczami Niall'a-

Poszedłem do mamy.
-Do widzenia mamo- przytuliłem ją- nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Rozpłakała się.
-Mamo, będziemy ich pilnować jak oka w głowie, nic im się nie stanie, zobaczysz- przytuliłem ją znowu i dałem jej chusteczkę- Kocham cię- dodałem i pocałowałem ją w policzek.
Sara i Ali podeszły do nas.
-Do widzenia, ciociu- powiedziała Ali.
-Do widzenia- powtórzyła Sara.
 -Chodźcie do mnie dziewczynki- rozłożyła ręce aby je przytulić.
Rzuciły się w jej ramiona jednocześnie.
-Kocham was- powiedziała i ucałowała je.
-My też cię kochamy, ciociu- wyznały.
Wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy. Czekały nas cztery bite godziny drogi na lotnisko.


I mamy rozdział dziesiąty- trochę dłuższy od poprzednich. Mam nadzieję, że się Wam podoba i ktoś go w końcu skomentuje...

1 komentarz:

  1. Mnie się bardzo podobał ;) Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały.

    OdpowiedzUsuń