czwartek, 16 sierpnia 2012
Rozdział 26
-oczami Ali-
Wróciliśmy do chłopaków. Nie było nas tylko 20 minut, a oni już się tak spili. Z kim ja się zadaję?!
- Musimy ich stąd zabrać- powiedziałam stanowczym tonem i podeszłam do Liam'a- Liam, żyjesz?
- Tak, żyję- odpowiedział. Na szczęście nie był pijany- Gdzie wy byliście?!
- Przed wejściem, a co?- powiedział Harry, który właśnie położył głowę na moim ramieniu, a ja się uśmiechnęłam.
- Yyy... Co jest?- zapytał zdziwiony Liam.
- A nic, tylko...- nie dokończyłam, bo Hazza cmoknął mnie w policzek.
- Tylko jesteśmy razem- dokończył za mnie.
- Gratuluję, a teraz pomóżcie mi ich stąd wywlec przed budynek.
- A gdzie Vici?- zapytałam.
- Poszła przed chwilą, bo Paul do niej zadzwonił. Dobrze, że nic nie wypiła- odpowiedział Liam i złapał pod ramię Zayn'a.
- To ja wezmę Louis'a, a ty Niall'a- powiedział Harry.
- Dobra... yhhh... Jakie to bydle ciężkie- wyjąkałam, podnosząc kuzyna. Jakoś mi się udało. On ledwo trzymał się na nogach.
Przyjechała po nas limuzyna. Oczywiście nie obyło się bez paparazzi, którzy zrobili nam parę ciekawych fotek.
- Będziemy jutro w gazetach- powiedział z niezadowoleniem Liam.
*20 minut później*
-oczami Harry'ego-
Dojechaliśmy do hotelu. Wyciągnęliśmy chłopaków z auta i poszliśmy w stronę wind. Zaprowadziłem Louis'a do pokoju i położyłem na łóżku. Był prawie nieprzytomny. Kiedy się już z nim uporałem, poszedłem sprawdzić jak sobie radzi Ali. Wszedłem do pokoju i zobaczyłem ją w objęciach Niall'a.
- Czy mógłbyś mi trochę pomóc. Nie mogę się ruszyć- ledwo wydyszała, bo Niall przytulał ją na wysokości szyi. Zdjąłem z niej jego rękę i pomogłem podnieść się z łóżka.
- Dzięki- powiedziała i pocałowała. Kocham jak ona mnie całuje, czuję się wtedy tak... magicznie, dosłownie jak w bajce.
- A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona i chciałabym się położyć- powiedziała, lekko pchając mnie w stronę drzwi.
- A nie mogę spać z tobą?- zapytałem z nadzieją.
- Chętnie, ale ktoś musi pilnować Louis'a- zaśmiała się.
- Ahhh... No tak- ale następnym razem ci nie odpuszczę- powiedziałem i skierowałem się do siebie.
Poszedłem do łazienki, a kiedy wyszedłem od razu położyłem się na łóżku. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że ja i Ali jesteśmy parą. Kocham ją jak nikogo innego. Nareszcie nie jest taka nieśmiała jak na początku
naszej znajomości. Rozmyślałem o niej i zasnąłem.
*następnego dnia, wcześnie rano*
-oczami Sary-
Nie mogłam spać. Nawet na chwilę nie zmrużyłam oka. Vici wróciła do pokoju dokładnie o 1.36. Nie zauważyła, że nie śpię. Jest godzina 4.47, a ja nadal czuję się okropnie. Nie mogę znieść myśli, że ON mnie zgwałcił. To było okropne! Nie wiem, czy będę mogła z tym żyć. Może najem się ogórków, zasnę i nigdy się nie obudzę? Nie... Nie mogę tego zrobić Ali, nie mogę jej zostawić samej. Za dwa dni jest rocznica śmierci naszych rodziców. Nie mogę uwierzyć, że to już 17 lat.
Nie mogłam dłużej usiedzieć na łóżku, więc wyszłam na balkon. Usiadłam na zimnych kafelkach i zaczęłam znowu płakać, ale tym razem nie z powodu zdarzeń z wczoraj. Tęsknię za rodzicami. Spędziłam z nimi tylko pierwsze trzy lata mojego życia, ale dobrze, że przynajmniej tyle, bo Ali rok, tylko rok.
- Dlaczego płaczesz?- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam głowę, a w oknie stała Vici.
- Obudziłam cię, przepraszam.
- Nie szkodzi. To co się stało?
Nie nic, po prostu... a nie ważne. Idź spać, bo wiem, że późno wróciłaś.
- Tak, niestety. Musiałam obgadać z Paul'em kolejny koncert chłopaków w Hiszpanii. Wylatujemy tam wieczorem, więc...- powiedziała ziewając- przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Idź spać.
- Dobra, to do później- uśmiechnęła się i wróciłam do łóżka.
Ja nadal siedziałam na balkonie. Niebo było zachmurzone i zaczynało padać. Zrobiło mi się zimno, więc przeniosłam się do łazienki, żeby nie obudzić Vici.
- Dlaczego nie mogę o tym zapomnieć?- pytałam sama siebie, patrząc się w lustro. Wyglądałam okropnie. Wielkie wory pod oczami, napuchnięte i czerwone policzki- Muszę coś ze sobą zrobić, bo aż strach na mnie patrzeć. Pomalowałam się i zajęłam się włosami. Najpierw je umyłam i porządnie wytarłam. Spojrzałam na zegarek w telefonie- była już prawie 7.00, więc użyłam lokówki. Nie była za głośna, ale zawsze coś z siebie wydawała. Lekko podkręciłam włosy i rozpuściłam je tak, aby zakrywały twarz. Wyszłam z łazienki i wyciągnęłam ubranie. Bluzka z długim rękawem i długie spodnie. Nie mogłam patrzeć na swoje ciało, nie po tym co się stało. Łzy znowu napłynęły mi do oczu, na szczęście miałam kosmetyki wodoodporne. Wróciłam do łazienki i ubrałam się. Nie mogłam dłużej siedzieć w pokoju. Wyszłam na korytarz i skierowałam się do restauracji hotelowej. Usiadłam przy stoliku i wtedy podszedł do mnie kelner.
- Widzę, że z pani poranny ptaszek- powiedział i podał mi menu. Położył je na stole i kiedy zabierał rękę, lekko się o mnie niechcący otarł.
- Zostaw mnie!!!- krzyknęłam tak głośno, że aż kucharz wybiegł z kuchni.
- Przepraszam, nie chciałem- powiedział i odszedł. Boże co ja zrobiłam! To wszystko przez tego Mariana. Teraz, jak tylko ktoś mnie dotknie, będę tak wrzeszczeć? Nie, tak nie może być...
- Oto pani śniadanie- powiedział kucharz, który przyniósł mi moje jedzenie. Najwyraźniej ten kelner się mnie wystraszył.
- Dziękuję i prosze przeprosić ode mnie tego kelnera. Ja na prawdę nie chciałam.
- Dobrze przekażę. Smacznego- wrócił do kuchni.
Zjadłam śniadanie i poszłam do wind. Jechałam na górę znowu zaczęłam płakać. Znowu w mojej głowie zagościł Marian. Nie mogę o nim zapomnieć, o tym jak mnie rozbierał, dotykał. Kiedy dojechałam na moje piętro, drzwi otworzyły się, a za nimi stali chłopcy, Ali i Vici. Wszyscy uśmiechnięci, a ja z łzami w oczach. Nie mogłam na nich patrzeć. Szybko wybiegłam z windy i pobiegłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Na stoliku leżała karta Vici, co znaczy, że sama nie wejdzie do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam jeszcze głośniej płakać. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam zamiaru ich otwierać.
- Sara, proszę otwórz- usłyszałam głos siostry. Zignorowałam ją. Pukała jeszcze chwilę, ale potem odeszła, a ja na chwilę przestałam płakać. Położyłam się na plecach i cały czas o tym myślałam.
- Sara?- usłyszałam z... balkonu???
I znowu mój rozdział.
Na początek chciałam podziękować za komentarze pod ostatnim postem. One na serio bardzo dużo dla nas znaczą dlatego kolejny rozdział dodam dopiero wtedy, kiedy pod TYM będzie minimum 5 komentarzy. Haha... Liczę na Waszę reakcję :P
Kama ;**
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział świetny. Tak bardzo szkoda mi Sary. A ty chyba oszalałaś! Ludzie dodawajcie komentarze !!!
OdpowiedzUsuńNo proszę Cię ... weź nie czekaj na 5 komentrzy ! Ja nie wytrzymam ! Rozdział oczywiście świetny. Jak każdy . ;**
OdpowiedzUsuńWasze opowiadanie jeet świetne. Proooooszeeee nie czekaj na te 5 komentarzy i zrób przyjemność mnie i Wikom :P i dodaj kolejny rozdział plissssss.....
OdpowiedzUsuńo boze jaka zenada -.-
OdpowiedzUsuń